sobota, 12 listopada 2022

Nowy post autorstwa Timo Długiewłosy! Yay!

     Witam serdecznie wszystkie moje futrzaki! Timo bezpiecznie wylądował w Finlandii i kontynuuje swoje erasmusowe przygody. Niestety na chwilę obecną ma też sporo na głowie, dlatego też nie było żadnych postów od kilku miesięcy.

    Przyznaję, że ten blog został w mojej głowie zsunięty daleko w tył. Teraz głównym celem jest zdać mój ostatni semestr w Finlandii, żeby nie mieć żadnych problemów po powrocie do kraju. No i napotkałem spory problem jak chodzi o opłacenie akademika... Teraz na szczęście nie muszę się nim przejmować, ale wciąż pozostaje kwestia tego, czy będzie mi starczyć na wyżywienie siebie do końca mojego pobytu tutaj. Tak więc jeśli ktoś byłby tak dobry i zechciałby mi dać parę groszy, mam konto na Ko-fi!

    Mam również otwarte zamówienia na błyszczące obrazki, jeśli ktoś byłby zainteresowany! Tutaj znajdziecie wszystkie potrzebne informacje.

brokatowy gif z Cry, szarym łysym kotem. ma on sporo rodzajów piercingu oraz obrożę z kolcami. ma otwarty pysk z dobrze widocznymi zębami

    Teraz mogę ładnie przejść do kolejnego tematu, a mianowicie: mam już własną stronę! Nie pamiętam już, czy wspomniałam na tym blogu o moich planach stworzenia jej. Jest ona oczywiście ciągle w trakcie powiększania i ulepszania, głównie dlatego, że dopiero zaczynam moją przygodę z HTML i CSS. Moimi głównymi celami na chwilę obecną jest zaktualizowanie strony głównej oraz zakładki O mnie poprzez dodanie scrollbarów (wkurwia mnie wielkość tych boxów lmao) oraz ukończenie galerii moich prac, bo na chwilę obecną mam tylko rysunki z 2011 roku. I nie mam w sumie pewności, czy to są już wszystkie rysunki, które chcę wstawić!

    Czyli moim głównym wytłumaczeniem braku nowych wpisów są studia, zarabianie pieniędzy na przeżycie oraz wciąż rozwijająca się strona na Neocities. Przyznam, że miło mi się zrobiło jak dostałam dwa pytania o to, czy będą jeszcze jakieś posty. Mówiąc całkowicie szczerze, po prostu nie spodziewałam się, że ktoś rzeczywiście chce czytać moje śmieszne posty. Było to dla mnie pozytywne zaskoczenie!

    Pozdrawiam wszystkich cieplutko oraz obiecuję, że w bliższej lub dalszej przyszłości znowu wrócę do pisania nowych wpisów na bloga! Trzymajcie się i pijcie dużo wody!

gif z różowym telefonem z klapką

 

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

W życiu są ważne tylko chwileeeee

    Witam wszystkie moje futrzaki! Dzisiejszy wpis będzie raczej o wszystkim i o niczym. Pamiętajcie, że nie można się po mnie spodziewać zbyt częstych, rozbudowanych wpisów na konkretny temat. Czasem po prostu mam ochotę napisać o tym, co u mnie słychać. Wierzę, że takie posty również doceniacie.


    Nie pamiętam, czy już o tym wcześniej wspominałem na blogu, ale Finlandii wybrałem kurs fotografii. Głównie dlatego, że nie był on wymagający, a mi brakowało wciąż punktów ECTS. Dopiero potem się dowiedziałam, że możemy od uczelni pożyczać analogi. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie zagłębiłam się w temat fotografii analogowej. Głównie dlatego, że nie interesowałem się aż tak bardzo fotografią samą w sobie.

    No ale dostałam aparat i nieograniczony dostęp do klisz i wszystkiego, co niezbędne przy wywoływaniu zdjęć. Zapełnienie pierwszej kliszy szło mi mozolnie. Właściwie to nie miałam pomysłu, co fotografować. Ale z czasem się rozkręciłem i zacząłem wszędzie zabierać ze sobą aparat. Ostatecznie udało mi się zapełnić całe cztery rolki, co daje średnio 36 zdjęć miesięcznie. Ostatnia jeszcze nie została wywołana, bo zabrakło mi na to czasu przed powrotem do Polski.

    Jak można się domyślić, spodobało mi się robienie zdjęć analogiem. Spodobało mi się to do tego stopnia, że zacząłem wypytywać rodzinę o to, czy ktoś może nie ma starego analoga, którego nie używa. Na szczęście już nie muszę nikogo o to pytać, ponieważ babcia postanowiła sprezentować mi taki aparat na urodziny!

zdjęcie aparatu analogowego, model FED 5C

    Tak oto prezentuje się FED 5C, mój osobisty aparat analogowy! Rosyjski aparat wyprodukowany jeszcze za czasów ZSRR. Mam go od mniej niż tygodnia, ale już go uwielbiam. Różni się od Nikona FM, czyli modelu dostępnego na uczelni. Mimo to szybko się go nauczyłem, bo działają wręcz analogicznie. Chociaż FED posiada dodatkowy bajer, jakim jest czujnik oświetlenia oraz "kalkulator" do obliczania przesłony, którą należy wybrać. Funkcja te jest szczególnie dla mnie bardzo ważna, bo ja naprawdę nie radzę sobie z odpowiednim dobraniem przesłony. Niestety nie mam jeszcze pojęcia, jak bardzo dokładny jest czytnik oświetlenia. Aparat jest używany, nie znam poprzedniego właściciela. Ale tego dowiemy się dopiero, kiedy wywołam obecną kliszę. Planuję oczywiście poczekać z tym aż wrócę do Finlandii. Czyli za dwa tygodnie! Więc już niedługo.

    No właśnie. Dwudziestego szóstego sierpnia lecę z powrotem do Finlandii. Nie mogę się doczekać bo wiem, że znowu będzie zajebiście. Tym razem planuję więcej imprezować i podróżować. Ułożę sobie taki plan zajęć, żebym się nie musiał stresować, że się z czymś nie wyrobię.  Na chwilę obecną na pewno chcę uczęszczać na zajęcia z fińskiego (tak, jest to kurs bardzo związany z kierunkiem moich studiów) oraz rzeźbę w glinie. Natomiast malarstwo, sitodruk i oczywiście fotografię wybiorę sobie jako zajęcia indywidualne, czyli swego rodzaju "rób co chcesz, byleby mieć później, co pokazać".

    Przydałoby się, żebym zaczęła się już pakować na ten wyjazd. X D


    Ciekawi mnie, czy w tym semestrze będę gotować jakieś posiłki. W tamtym głównie żyłam na tostach, lunchach na uczelni oraz energolach. Raz nawet znajomi mnie na kebsa wyciągnęli. W tym semestrze nie będzie jednej kuchni do podziału na całe pietro. Teraz przysługuje jedna kuchnia na trzy pokoje, więc nie muszę obawiać się, że napotkam przeszkodę w postacii grupy ludzi okupujących wszystkie stoły i palniki. Albo jeszcze gorsze, imprezujących Francuzek z potężnym głośnikiem. Ach, uroki garnizonu. Będę za nim tęsknić. W każdym razie, szanse na to, że w ogóle będę się pokazywać w kuchni, rosną.

    Poruszam temat gotowania, bo muszę się pochwalić, że ostatnio trochę szalałam w kuchni. Oczywiście, wciąż nie jestem fanem gotowania, a moja relacja z jedzeniem nie należy do najlepszych. Dlatego uważam, że w moim przypadku jest to duże osiągnięcie! Na przykład wczoraj spróbowałem zrobić gofry z cukinii. Myślę, że byłyby bardzo dobre, gdybym nie przesadził z ilością soli. Generalnie, polecam. Przepis nie jest mój, a sam pomysł podsunęła mi babcia.

    Również ostatnio upiekłam babeczki borówkowe. Mieliśmy pojechać odwiedzić moją siostrę w Niemczech, gdzie przez chwilę pracowała. Akurat się złożyło, że zabraliśmy sporą ilość borówek ze stawu. Od razu wpadłem na pomysł zrobienia w prezencie babeczek. Oczywiście, że były pyszne. Najbardziej podobała mi się jedna babeczka, która wyglądała, jakby miała twarz. No tylko spójrzcie, jaka śliczna!

zdjęcie babeczki z borówkami, trzymanej w prawej ręce. na górze po obu stronach znajdują się dwie borówki, rozstawieniem sowim przypominające oczy. z borówki po prawej stronie spływa ciemnoczerwony sok, przypominający krew. poniżej, pomiędzy "oczami" znajduje się dziura w cieście, kształten przypominająca uśmiech. z niej również cieknie sok.

    Pozdrawiam wszystkich cieplutko, pamiętajcie, że czilera utopia jest w życiu bardzo ważna i do zobaczenia w następnym wpisie!

sobota, 13 sierpnia 2022

Amnezja Emocjonalna

    Witam wszystkie moje futrzaki w kolejnym inspirującym wpisie na moim blogu! Dzisiaj postanowiłem podzielić się z wami moimi planami odnośnie pary moich postaci, jakimi są Silver (she/her) i Mango (she/he, imię najprawdopodobniej tymczasowe).

    Obydwie postaci posiadam już od dawna, obstawiam lata tak odległe jak 2013 czy nawet 2012. Silver nawet była przez jakiś czas moją fursoną, jakoś w 2014 roku, aż do momentu, gdy zostałam edgy metalówą a moją fursoną został Aasot. Wtedy też nie miałam pojęcia, co zrobić z Silverką, bo na pewno chciałam odejść od nadawania jej funkcji reprezentowania mnie. Więc przez jakiś czas tylko leżała gdzieś daleko w mojej głowie i pamięci, obok innych moich postaci, na które nie miałem żadnego konkretniejszego pomysłu.


    Ale to tylko dopóki nie nadszedł ten dzień, kiedy to planety ułożyły się idealnie a temperatura i ciśnienie powietrza były odpowiednie dla wyklucia się w mojej głowie genialnego pomysłu! A ten pomysł już od dwóch lat bardzo powoli kiełkuje i z odrobiną cierpliwości możemy nawet doczekać się pięknego drzewa. No, ale że tego drzewa jeszcze nie ma, to mogę wam na chwilę obecną opisać stan gleby, wysokość łodygi oraz wygląd pojedynczych listków.

    Zacznijmy od tego, że historia ta będzie częścią opowiadań z serii Sparkledog Town. Jak można się domyślić, będą one dotyczyć moich błyszczopsów żyjących w niewielkim miasteczku. Owa miejscowość jeszcze nie ma nazwy, ale jest typowym niewielkim miastem studenckim, wzorowanym na wszystkich miastach, w których chodziłem do szkoły albo w których studiowałem. Czyli jakieś polskie wygwizdowie. Tutaj macie folder ze wszystkimi postaciami, jakie dotychczas udało mi się zabrać do tej mieściny. Każde opowiadanie będzie się ze sobą jakoś łączyć. I każde będzie pedalskie.

Rysunek zdjęcia oprawionego w białą ramkę. Na zdjęciu widać Silver przytulającą Mango. Obydwie są szczęśliwe. W lewym górnym rogu znajduje się czerwony napis "Love you" z trzema serduszkami.

     Wracając do głównego wątku tego wpisu, opowiadanie o Silver zatytułowane jest Emotional Amnesia. Opowiada o stopniowym upadku wilczycy, która z każdym dniem coraz mniej ufa swojej dziewczynie Mango, w tym samym czasie doświadczając coraz mocniejszych popędów destrukcyjnych. I tak do całkowitej utraty możliwości racjonalnego myślenia oraz ostatecznej tragedii.

    Silver od małego ciągnęło do ognia. Jej zainteresowanie nim jednak nie kończyło się na siedzeniu wśród znajomych przy ognisku w lesie. Wszystko, co kiedyś było jej bliskie, znikało w płomieniach gdy tylko zaczęło sprawiać jej przykrość i ból. Bo jeśli nie służy jej to w jakikolwiek sposób, to nie ma prawa istnieć. Stare listy, prezenty, pościel. Wszystko musiało zniknąć. I nie dotyczyło to tylko jej prywatnej własności. Również, jak się okazuje, logika ta przyciągała się także na istoty żywe...

mały gif z Silver z unoszącym się nad jej łapą małym płomieniem


    Emotional Amnesia przedstawia całkowitą zmianę perspektywy postrzegania drugiej osoby. Przejście z obsesyjnego uwielbienia do całkowitej nienawiści. Mango, przytłoczony potrzebami bliskości, jakie ma Silver, delikatnie stara się dystansować na tyle, żeby mieć więcej czasu też dla innych bliskich mu osób, jak i jego zainteresowań. Niestety, Silver wyczuwając te zmiany w nastawieniu Mango, oraz widząc ją spędzającą czas z innymi, zostaje całkowicie pochłonięta palącą zazdrością i nienawiścią do niej.

    Wiem, że to bardzo ogólny opis i że więcej w nim słów niż rzeczywistych informacji dotyczących zdarzeń, jakie dzieją się w tym opowiadaniu. Ale spójrzcie na to z tej strony: ja sam wiem niewiele więcej! Ja nawet nie wiem, czy kiedykolwiek to napiszę, czy tylko będę obracać samą ideę w mojej głowie jak kurczaka na rożnie. No i chcę uniknąć niepotrzebnych spoilerów. I tak kiedyś zrobię AMV przedstawiające to opowiadanie.

Rysunek przedstawiający Silver otoczoną zielonym ogniem.
Rysunek autorstwa DOGMASKS, który mam na tapecie laptopa już od roku i nie planuję w najbliższym czasie zmieniać. <3

    Mogę jeszcze podzielić się z wami ciekawostkami, które nie mają dużego wpływu na fabułę. Na przykład Mango gra na basie i ogólnie interesuje się muzyką. Swoją pasją dzieli się z Cosmarem, który również się tym interesuje. Lubią sobie żartować, że kiedyś Cosmar założy wytwórnię nagraniową, w której Mango nagra swoją pierwszą profesjonalną płytę z coverami.

    Natomiast Silver jest nałogową palaczką. I tutaj zaczynają się nieoficjalne informacje, bo muszę to jeszcze obgadać z psiapsi... Ale Silver przyjaźni się z Forgiveness. Razem wychodzą często na papieroska i żalą się na to, co im się w życiu nie podoba. Forgiveness możliwe, że ma krasza na Silverce, ale ta jest zbyt pochłonięta skrajnymi emocjami względem Mango żeby to w ogóle dostrzec.

    Forgi, jak ja osobiście lubię ją nazywać, należy do mojej przyjaciółki. Głupio byłoby nie wykorzystać tej okazji do wypromowania jej Instagrama, gdzie czasem coś wstawi.

rysunek z Silver przytuloną do Forgiveness. Silver płacze, a Forgiveness wygląda na zmartwioną.

    Wracając do wspomnianych w pośpiechu AMV, to zdecydowanie chcę kiedyś zrobić do Parasolek Świetlików. Ta piosenka oddaje kropka w kropkę wszystko, co ma to opowiadanie przedstawiać. Podzielona na trzy etapy. Najpierw zmęczenie i zrezygnowanie po potężnej kłótni, która mimo, że nie pokazana, to pozostawiła głębokie rany. Strupy wydają się być zagojone, chociaż wciąż delikatne. Następnie zostają one po raz kolejny rozdrapane, krew znowu cieknie, a razem z nią powracają rozpacz i furia jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. A wszystko kończy się powtarzającym się wersem "a wszystko to jest identycznie trwałe, jak numer telefonu na pudełku zapałek". Na temat samego tego wersu oraz tego, jakie znaczenie ma dla całego opowiadania, mogłabym napisać cały oddzielny wpis.

    Nie mam pojęcia, kiedy wezmę się za zrobienie animacji do tej piosenki. Na chwilę obecną chcę skupić się na jednym ambitnym projekcie, jakim jest Tear You Apart AMV. Może w między czasie zrobię przynajmniej storyboard, bo już mam wyraźne wyobrażenie, jak chcę, żeby to AMV wyglądało.

    Innymi piosenkami, które również w mojej głowie są mocno powiązane z Emotional Amnesia są Majowe Wojny, Leopard i Sarcasm.


    Muszę częściej pisać o moich postaciach. Może za jakiś czas podzielę się z wami zarysem historii ładnie zatytułowanej To Jest Moje Bagno. Tytuł tymczasowy, aczkolwiek bardzo mi się on podoba. Bazowana na Wojownikach, ale struktura klanów będzie trochę inna, a właściwie całe stada dzikich kotów będą wymyślone przeze mnie prawie, że od zera. Ale będzie Bicz 2.0 czyli jego córka, Szczur. Ale o tym więcej w innym poście!

    To wszystko na dzisiaj, dajcie znać co o tym sądzicie! ^___^ Wszelkiego rodzaju sugestie mile widziane (nawet jeśli ich nie wykorzystam). I w żaden sposób tego nie wymagam, ale jeśli ktoś narysuje mi jakiś fanart to na pewno bardzo się ucieszę.

    Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko, pijcie dużo wody i jeśli nie jest za gorąco to posiedźcie sobie na dworze i pooglądajcie sobie jak ptaszki latają i jak trawa się kołysze na wietrze. Tak po prostu.

środa, 13 lipca 2022

Napierdalanie się rysunkami, dwie książki i inne sprawy

    Witam wszystkie moje futrzaki! Już od jakiegoś czasu nie było żadnych nowych postów, a ja nawet nie wchodziłem ostatnio w ogóle na Blogspota. Upsik.

    Od powrotu z Finlandii głównie siedzę w domu i spędzam czas z rodzinką albo zajmuję się swoimi hobby. Obecnie skupiam się na atakowaniu ludzi na Art Fight. Jeśli ktoś wcześniej o tym nie słyszał, to śpieszę z wytłumaczeniem! Art Fight to strona i internetowe wydarzenie, które odbywa się co roku i trwa przez cały lipiec. Są dwie drużyny, co roku pod innymi nazwami (tegoroczny motyw to Bloom vs Wither), które "atakują" się poprzez rysowanie postaci osób z przeciwnych drużyn. Atakować można oczywiście też ludzi ze swojej drużyny, ale za to ma się znacznie mniej punktów. Co nie powinno być problemem, kiedy bierze się w Art Fight udział po to, żeby rysować podobające się tobie postaci.

(ozdoba) gif ze śmiejącą się mew z pokemonów
 

    Bawię się w Art Fight od 2017 roku! I co rok zawsze zaczynam się nim ekscytować już w czerwcu. Wtedy też nagle sobie przypominam, że większość moich postaci jeszcze nie ma gotowych refów...

    Tak więc jeśli ktoś z was dalej nie wie, jakie postaci narysować to tutaj niech łapie link do mojego konta. Jestem Team Bloom! Zapraszam do przejrzenia moich postaci, na pewno znajdzie się coś ciekawego dla każdego! Chyba, że dana osoba nie rysuje futrzaków. To wtedy możemy mieć problem (bo nie chcę, aby ktokolwiek przerabiał moje postaci w ludzi).

    A czym Timo poza tym się ostatnio zajmuje? Skończyłem czytać Wschód Słońca i muszę przyznać, że bardzo mi się podobała ta książka. W porównaniu do Długich Cieni, w niej się bardzo dużo dzieje. Podoba mi się to, jak przedstawiono Liściową Sadzawkę jako nerwową, momentami gderliwą kocicę po tym jak odkryła, że jej własna córka zabiła Jesionowe Futro. Także uwielbiam Ostrokrzewiastego Liścia i to, jak ona straciła jakąkolwiek umiejętność logicznego myślenia jak tylko dowiedziała się, że jest owocem związku, który w każdy możliwy sposób złamał Kodeks Wojownika.

(ozdoba) gif z płomieniami

Teraz wzięłam się za czytanie Potęgi Podświadomości autorstwa Josepha Murphy. Przypadkiem ją zauważyłem ostatnio podczas sprzątania pokoju, chociaż cały czas była na wierzchu. Książka należy do mojej siostry, kupiła ją bardzo dawno. Dzisiaj skończyłam czytać trzeci rozdział i odnoszę wrażenie, jakbym już wyciągnęła z tej książki wszystko, co ma ona do zaoferowania. Przeczytałam ponad 60 stron, a połowa z nich to tylko powtarzanie na wszystkie możliwe sposoby, że jeśli będziesz świadomie karmił podświadomość dobrymi myślami, to czeka cię szczęście; jeśli będziesz karmić podświadomość złymi myślami, czeka cię cierpienie. Na chwilę obecną planuję mimo to przeczytać tę książkę do końca, może nawet jakiś przykład cudownego działania ludzkiej podświadomości będzie bliski jakiejś sytuacji z mojego życia albo z życia kogoś mi bliskiego.

Nie zrozumcie mnie źle, prawdę mówiąc to wierzę w to, że możemy kształtować naszą rzeczywistość poprzez zmianę tego, w jaki sposób mówimy i myślimy. Swego rodzaju kłamstwo powtarzane wystarczająco wiele razy staje się prawdą. Na chwilę obecną wciąż jestem raczej przekonania, że to głównie efekt szukania czegoś tak długo, aż to się znajdzie. Tak jak przestawiłem się z mówienia o sobie jak o największym przegrywie na jednak mówienie o sobie w bardziej przychylnym świetle, tak stałem się bardziej pewnym siebie i rzadziej przejmuję się moimi niepowodzeniami. Do teraz czasem nazywam siebie pajacem, ale z tego nawyku również mogę się wyleczyć.

Natomiast ciężko mi uwierzyć, że człowiek jest w stanie po prostu wmówić sobie, że nie jest ślepy, że nie jest sparaliżowany czy że wcale nie ma złośliwego nowotworu. To wydaje mi się być zbyt naciągane. No ale właśnie o to chodzi, żeby uwierzyć, prawda? Na pewno nie zaszkodzi spróbować. Może zamiast przechodzenia tranzycji medycznej po prostu wmówię sobie, że moje ciało samo z siebie potrafi zmienić proporcje hormonów płciowych w moim ciele. Albo pozbędę się bólu pleców i wiecznego uczucia zmęczenia. Albo chociaż poprawię sobie wzrok, tak jak na przykład zrobiła to moja koleżanka.

(ozdoba) ptaszek stojący na poidle dla ptaków

No ale, jeszcze zostało sporo książki przede mną, a czytanie jej potrafi stać się męczące po pewnym czasie. A czy ktoś z was już ją czytał albo przesłuchał w formie audiobooka? A może wam udało się za pomocą świadomego formowania podświadomości osiągnąć jakieś cele? Chętnie przeczytam wasze myśli i doświadczenia w tym temacie. ^___^

Na koniec już tylko wspomnę na szybko o moich planach na przyszłość, bo nie wiem, kiedy znowu usiądę do napisania kolejnego posta. Obecnie myślę nad założeniem własnej strony internetowej przy pomocy neocities.com. O ile Blogspota bardzo lubię, to ma on swoje ograniczenia, wynikające głównie z tego, że jest to blog a nie strona internetowa, którą sobie mogę zrobić sam od podstaw. Moja znajomość HTML jest niewielka, właściwie opiera się na tym, czego nauczyłem się za czasów świetności DeviantARTa i zbierania punktów specjalnie tylko po to, żeby móc odpicować sobie profil. Ale podobno HTML wcale nie jest taki trudny, a w internecie jest pełno tutoriali, tak więc dajcie mi chwilę czasu a zrobię tak wykurwistą stronę, że się nie pozbieracie!

(ozdoba) gif z kotem wyglądającym zza wiklinowego kosza

Poza tym mam już kupione bilety na Sunrise Festiwal w Kołobrzegu, gdzie pojadę z siostrą i jej chłopakiem. Wybiera się ktoś tam może? To będzie mój pierwszy raz na festiwalu tego typu i na pewno będzie zajebiście. Mój nowy kolega już jest bardzo ucieszony, że będzie miał z kim chlać. Jedynym artystą, jakiego znam i który będzie dawał koncert na festiwalu to będzie David Guetta, a tak na prawdę to ja znam tylko jego piosenki, które były popularne w 2012 roku. Ale, że generalnie słucham trance i innych pochodnych od techno, to na pewno nie będę narzekać na muzykę!

Pozdrawiam wszystkich cieplutko, pogłaszczcie ode mnie swoje zwierzątka i nie zapomnijcie podesłać swoim znajomym linka do mojego bloga. ;-D Kto wie, może wtedy będę częściej wstawiać nowe posty?



środa, 15 czerwca 2022

Teoria spiskowa: Czy Pusia to tak naprawdę mucha?

    Witam wszystkich moich futrzaków, dzisiaj podzielę się z wami odkryciem, jakiego ostatnio dokonałem. Mianowicie doszedłem do wniosku, ze Pusia, nasz ukochany króliczek, może być tak naprawdę potężną muchą!

    Proszę uważnie przeczytać wszystkie moje argumenty. Myślę, że są one jak najbardziej obiektywne i zgodne z ówczesną wiedzą na temat funkcjonowania wszechświata. Oczywiście nie wykluczam, że mogę się mylić. Dlatego rozpoczynam tę dyskusję na moim blogu, miejscu półpublicznym, aby móc wymienić się opiniami z innymi ekspertami w dziedzinie zwierząt domowych. Mam nadzieję, że w ten sposób uda się nam dojść do rozwiązania tej zagadki.

    Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistych, takich, które rzucają się nam na pierwszy rzut oka. Pusia jest dużym, czarnym zwierzęciem. Można by zaprzeczyć, że muchy nie mogą urosnąć takie duże. Ale pragnę zauważyć że Pusia nie dość, że dużo je, to jeszcze ciągle błaga o smakołyki, co może wytłumaczyć jej duże rozmiary.

gif z czterema latającymi muchami

    Kolejną oczywistą kwestią są jej duże, wydłużone uszy... Ale czy na pewno są to właśnie uszy? A może jednak są to skrzydła! Może i Pusia nie umie latać, gdyż proporcje skrzydeł do reszty ciała nie są temu sprzyjające, ale mimo wszystko uważam, że jest to bardzo ważne spostrzeżenie.

    Pusia przypomina muchę nie tylko z wyglądu, ale i również z zachowania. Tak samo jak mucha myje się własnymi łapkami i nie potrzebuje do tego wody. Sposób mycia głowy jest wręcz identyczny! Także jej dieta przypomina tę, którą znamy od much - Pusia również żywi się swoimi odchodami. Przy czym warto wspomnieć, że robi to, nawet jeśli ma klatkę pełną siana, jedzenie w misce i co jakiś czas dostanie jakieś ziółko czy marchewkę.

    Na zakończenie pokażę wam schemat, który w idealny sposób obrazuje wszystkie moje argumenty:

rysunek Pusi jako muchy. ustawiona jest na nim tak, że jej uszy wyglądają jak skrzydła muchy, a sama Pusia ma okrągłą główkę z szeroko rozstawionymi, dużymi oczami. zamiast otworu ssącego jak u much, ma sytawiony mały języczek. jej ciało jest okrągłe i ma sześć małych nóżek, z czego widoczne są tylko cztery. z tyłu ma mały ogonek. pod nią znajduje się różowy napis wielkimi literami "Pusia Pusia w pusiolocie"

    Zapraszam do wspólnej dyskusji na temat tego, czy Pusia w rzeczywistości jest muchą. Nawet najmniejszy udział będzie miał gigantyczny wpływ na to, jak szybko dotrzemy do prawdy.

    Pozostawiam was z tematem do przemyślenia, a ja wracam do szykowania wszystkiego na jutrzejszy wyjazd. Pokażę się na tegorocznym Pyrkonie! Kto wie, może nawet gdzieś się tam minę z moimi fanami. ;-D

    Dziękuję bardzo za przeczytanie i pozdrawiam wszystkich cieplutko! Pamiętajcie żeby pić dużo wody i nie głaskać szczekających na was wron!

środa, 8 czerwca 2022

Powrót do szarej polskiej rzeczywistości

    Witam wszystkich moich wariatów! Stety niestety, jak już zasugerował wam to tytuł, jestem z powrotem w Polsce. Czy się cieszę? ...to by było za dużo powiedziane.

    Oczywiście, miło jest znowu spotkać się z rodziną i przyjaciółmi oraz oczywiście z Pusią. Ale czy w tym kraju jest coś, czego brakowało mi w Finlandii? Oprócz wcześniej wymienionych bliskich mi osób, brakowało mi może pierogów. I to chyba tyle. Raczej nie tęskniłam za domem, bo mi niczego tam nie brakowało. No może oprócz pieniędzy pod koniec wymiany, bo tam jest w cholerę drogo.

gif z szarym, mrugającym kotem

    Co zabawne, pewnie niedługo zacznę tęsknić za garnizonem a.k.a. military building. Może i był obrzydliwy, kible przeciekały, prysznice rdzewiały na naszych oczach, wszędzie były kurzowe kotki, kuchnia wiecznie usyfiona, a ściany i sufity były dziurawe... Po oglądaniu po kilka horrorów prawie codziennie ciężko było mi w nim spać. Ale mimo to ten budynek miał swój urok. A żartować z niego można było bez końca. Najważniejsze, że było blisko do centrum miasta, w tym do Las Palmas - klubu, który najczęściej był okupowany przez ludzi z garnizonu.

    Przykro mi było pakować wszystkie moje rzeczy i zbierać się do powrotu do Polski, bo zdążyłam się już zadomowić w tym niewielkim fińskim mieście. Nie różni się ono aż tak bardzo od mojego miasta rodzinnego! No może największą różnicą jest to, że zimą jest śnieg, bo takich rzeczy w mojej części Polski raczej nie ma. No i ludzie w Polsce raczej nie mówią po fińsku. Przyzwyczaiłem się do pierdolenia głupot po polsku wiedząc, że nikt tego nie zrozumie. Teraz muszę się pilnować, bo o ile raczej nie wykorzystywałem przywileju pajaca do obgadywania i obrażania innych, to mimo wszystko słuchanie mojego pierdolenia głupot i dziwnych rzeczy raczej nie jest przyjemne samo w sobie. No i nie wypada już na mieście śpiewać Wakacyjnego Pierdolenia Twojej Starej Na Basenie czy spenetruję jej wszystkie dziury, grotołaz.

gif z siedzącą tyłem pandą, co jakiś czas zerkającą za siebie

    Wszyscy moi znajomi Polacy byli niechętni do powrotu. Kiedy reszta mieszkańców garnizonu już nie mogła doczekać się powrotu do domu, my byliśmy jak „ja pierdolę, znowu ta jebana Polska”. No ale jestem już w domu i jest całkiem milutko, nie narzekam. Z najbliższą rodzinką już udało mi się nadrobić zaległości, teraz muszę jakoś zorganizować spotkania ze znajomymi, bo wszyscy mieszkają w innych miastach niż ja. Ale najpierw Pyrkon, bo odbędzie się on w następnym tygodniu i moja cała rodzina ma bilety kupione już od 2019 roku!

    Potem mam nadzieję na sporą ilość szalonych pomysłów przez całe wakacje, aż do sierpnia, kiedy to znowu wrócę na fińską uczelnię. Tak, udało mi się ponownie dostać na wymianę erasmusową! Więc czeka mnie jeszcze więcej przygód w tym śmiesznym kraju.

    Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko, pamiętajcie żeby co jakiś czas przytulić swoich bliskich i nie pozwalajcie waszym królikom wskakiwać na łóżko! No i życzę wszystkim pedałom wesołego geja z okazji obecnie trwającego Miesiąca Dumy!

obrazek z tęczą


czwartek, 5 maja 2022

Napierdalanie siekierą oraz inne sposoby na rzeźbę w drewnie

    Witam wszystkich moich urwisów! W tym poście opowiem wam o moich dzikich przygodach na zajęciach z rzeźby w drewnie. Było to dla mnie coś całkowicie nowego, bo o ile chodzi o rzeźbę, to już kilka rzeczy w moim życiu zrobiłem, ale jeszcze nigdy w drewnie. No i jak się okazało, prawdopodobnie będzie to moja ostatnia przygoda z tą dziedziną sztuki i to nie tylko dlatego, że normalnie to nie mam do tego żadnych narzędzi i warunków.

    Na mojej polskiej uczelni nie ma rzeźby w drewnie, a jedyne co możemy robić u nas to meble. Chociaż nie mam pewności, czy można robić coś więcej niż siedziska. Bo jedyne co robiliśmy przez rok zajęć z mebla, to krzesła. I to nawet nie z drewna. Najpierw musieliśmy się bawić w jakieś origami, potem robiliśmy z kartonu i ostatecznie zrobiliśmy tylko po modelu 2:1 ze sklejki. Swoją drogą, już chyba nigdy nie odzyskam mojego krzesła. Pewnie już zostało wyrzucone. A szkoda, bo może by się Puni spodobało. Mogłaby na nim swój puchaty tyłek posadzić.


gif z powoli idącym lisem

    Wracając do tematu, to wcześniejszego doświadczenia w rzeźbie w drewnie nie miałam wcale. Ale wybrałem ten kurs po to, żeby się nauczyć! Był w sumie najbardziej interesujący ze wszystkich oferowanych na tamten moduł. Zajęcia zaczęły się oczywiście od wykładu. Prezentacja na temat różnych rodzajów drewna, na której nagle się okazało, że przeczytanie kilkunastu książek Wojowników w oryginalnym, angielskim wydaniu nie wystarczyło, żebym zapamiętał wszystkie nazwy gatunków drzew w tym języku. Potem pokazano nam wszystkie narzędzia, jakie mieliśmy do dyspozycji. Wszelkiego rodzaju dłuta, siekiery, piły. Następnie mieliśmy resztę dnia na zaprzyjaźnienie się z drewnem. I prawdę mówiąc, to dopiero pod koniec kursu zaczęłam bardziej niż mniej rozumieć, w jaki sposób zachowuje się drewno. Ale nawet po dwóch miesiącach znajomości nie zawsze się dogadujemy.

    Mieliśmy do naszej dyspozycji również wiele maszyn, których konkretnych nazw nawet nie znam. Większości z nich nawet nie wykorzystałem. Co zabawne, wszystko było tłumaczone po fińsku. Nie wiem, kim był ten pan, który tłumaczył maszyny, bo pierwszy raz go na oczy widziałam a też zgaduję, że nigdy więcej go nie zobaczę. Dla mnie równie dobrze mógł to być jakiś przypadkowy człowiek z ulicy. Na szczęście pan od zajmowania się tymi uczelnianymi maszynami był na tyle miły, żeby na bieżąco tłumaczyć mi i jeszcze jednej osobie to co się działo na angielski. Później przyznał się, że zrobił to po to, żeby nie brać odpowiedzialności, jeśli stanie się nam jakaś krzywda przy pracy. Mimo wszystko było to całkiem miłe z jego strony.

gif z drzewem z kołyszącymi się liścmi

    Po dwóch tygodniach zapoznawania się z materiałem i narzędziami przyszła pora wziąć się za pracę zaliczeniową! Jako, że akurat w tamtym okresie ciągle chodziło mi po głowie W Południe Kazika, to postanowiłam zrobić rzeźbę inspirowaną Południcą. A skoro jestem jebanym futrzakiem, to owa Południca miała przyjąć formę siedemdziesięciocentymetrowego psa. Zamysł był taki, że rzeźba ta stałaby latem w południe na polu, ale pomysł ten napotkał dwa problemy. Pierwszy: jestem w Finlandii, czyli w kraju, w którym wiecznie jebie śniegiem. Po drugie, dwa miesiące nie wystarczyły, żebym w ogóle zdążyła skończyć tę rzeźbę przed końcem kursu. To było zdecydowanie zbyt ambitne przedsięwzięcie jak na mnie, biorąc pod uwagę jego skalę i mój brak doświadczenia. Ale najważniejsze jest to, czego nauczyłem się w trakcie rzeźbienia!

    Przechodząc już do opisu procesu rzeźbienia, na samym początku, ze względu na swoją wielkość, rzeźba musiała zostać podzielona na części składowe, takie jak głowa, tułów, poszczególne łapy itd. Każda część powstawała z uprzednio sklejonych ze sobą kawałków desek, w których dopiero potem rzeźbiłem konkretniejsze kształty. W ten sposób mogłem uniknąć produkowania dużej ilości odpadów oraz znacznie ułatwić sobie rzeźbienie. Żeby móc sobie lepiej wyobrazić jak rzeźba będzie wyglądać jako trójwymiarowy obiekt postanowiłem wyrzeźbić ją najpierw w Fusionie, co również pozwoliło mi wygenerować rysunki techniczne rzeźby w każdej perspektywie oraz pobrać wymiary poszczególnych elementów, co znacznie ułatwiło mi wyliczenie długości i ilości desek potrzebnych do każdego elementu. Przyznaję, że zdecydowanie mi to pomogło, ale mimo wszystko nie polecam tworzenia modeli 3D zwierząt w Fusionie, bo on jest bardziej pod wzornictwo przemysłowe i wszelkiego rodzaju próby stworzenia bardziej organicznych kształtów doprowadzały mnie tylko do frustracji. Chyba, że rzeczywiście jest to możliwe, a po prostu nikt na zajęciach nas nie nauczył tworzenia takich rzeczy. Nie mam pojęcia. I tak preferuję rzeźbę tradycyjną. Jest zdecydowanie bardziej relaksująca niż szukanie konkretnych funkcji i okienek, żeby osiągnąć cokolwiek.

gif z siedzącym tyłem kotem, rozglądającym się wokoło

    Moja początkowa preferencja do dłuta wynikała tylko i wyłącznie z faktu, że było to pierwsze narzędzie, z którym się zaprzyjaźniłam. Niestety muszę przyznać, że dłubanie nim zajęłoby za dużo czasu oraz energii. Na szczęście panowie od rzeźby co chwila proponowali mi inne techniki, bo gdyby nie oni, to pewnie bym się do końca kursu tylko uparcie męczył dłutem. Najpierw pokazano mi maszynę, którą można piłować kolejne warstwy drewna. Jest ona całkiem przyjemna w użyciu, ale generuje tyle pyłu, że to jest jakaś masakra. Ten pył był kurwa wszędzie. Miałem go nawet w oczach, uszach i maseczce. Polecam gorąco. Może jeszcze bym jej kiedyś użył gdyby nie to, że moja praca nad Południcą dobiegła końca.

    Kolejną zabawną propozycją była maszyna do przycinania. Najbardziej traumatyzująca ze wszystkich. Można nią całkiem szybko odciąć w linii prostej kolejne kawałki, chociaż jakimś cudem linia cięcia często wychodziła mi krzywa. I guess it's because I'm not straight. Maszyna ta była całkiem przydatna przy wycinaniu przybliżonych kształtów. Niestety, przy przycinaniu kształtu łapy przez chwilę musiałem ją jakoś dziwnie złapać, bo ten jebany klocek przypierdolił mi w ryj. Jak ja się cieszę, że nikt tego nie widział. Na szczęście nic poważnego się nie stało, a rana nie była gigantyczna, chwilę krew poleciała i tyle. Najgorszy uszczerbek miałem na zdrowiu psychicznym. Tak jak przypierdoliłem sobie w twarz, to uciekłem z sali od rzeźby i już potem nikt mnie tamtego dnia tam nie widział. Na szczęście następnego dnia już trauma mi przeszła i mogłam kontynuować pracę nad moją suką.

 
    Ostatnim narzędziem, z pomocą którego nieudolnie próbowałem wyrobić się w czasie, była siekiera. I tutaj muszę przyznać, że całkiem podobało mi się nakurwianie nią. Było to całkiem relaksujące, przemoc naprawdę ma w sobie właściwości uspokajające. Człowiek zamiast się martwić, to pouderza siekierą w spory kawałek drewna i od razu czuje się lepiej. Chociaż po pewnym czasie ten sposób również zaczął mnie wkurwiać, ale to raczej była frustracja spowodowana tym, że jak chuj się nie wyrobię na czas z tym psem, a też ile można pracować nad tym samym?

    Niestety nie pozostało mi nic innego, jak pogodzić się z niespełnieniem własnych szalonych ambicji. Nieskończona psia Południca sobie spokojnie stoi w sali od rzeźby, może nawet kiedyś ktoś ją dokończy. Ja nie planuję jej już nawet kijem przez patyk dotknąć. Najważniejsze, że mogłem się nauczyć czegoś nowego i że całkiem nieźle się przy tym bawiłem. Zaczęłam również jeszcze mocniej szanować rzeźbę w drewnie, bo ten materiał serio nie należy do najłatwiejszych do opanowania. Jeśli będziecie mieli i miały okazję kiedyś tak jak ja jej spróbować, to bardzo polecam podjąć się tego wyzwania! Tylko może nie skaczcie tak jak ja na głęboką wodę kiedy dobrze wiecie, że nie potraficie pływać.

zdjęcie widocznie nieskończonej rzeźby psa
Ostateczny wygląd Południcy. Prawdę mówiąc, nawet nie bardzo chcę na nią patrzeć.
     Pozdrawiam wszystkich gorąco, przytulcie drzewa ode mnie oraz pamiętajcie, że jak zobaczycie jakąś hot kobietę w południe, to może lepiej nie idźcie za nią. Bo jeszcze okaże się, że wasze vibes do siebie nie pasują.

    (To ostatnie to swego rodzaju inside joke, który zrozumie tylko garstka osób, ale nie powstrzyma mnie to od uwzględnienia go w tym wpisie. Po prostu weźcie tę radę do serca, nawet jeśli jej nie rozumiecie.)

wtorek, 26 kwietnia 2022

Nowy adres bloga nowy ja

 

    Witam wszystkich bardzo serdecznie, dzisiaj chciałbym was tylko poinformować o nowej, ważnej zmianie na moim blogu, a mianowicie o tym, że od teraz znajdziecie go pod linkiem www.peaceandloveonplanetearth.blogspot.com. Jest on od dzisiaj dwa razy dłuższy a przy tym także trzy razy mniej czytelny. Niestety, peaceonearth było już zajęte.

    Dlaczego taka zmiana? Od samego początku lesbiansparkledog było tylko tymczasowym rozwiązaniem, aż wymyślę coś ciekawszego. Nie żeby lesbijskie błyszczopsy nie były ciekawe, ale wiecie.

    Ja nawet nie wiem.

    W każdym razie. Zmiany się na tym nie skończą, jak tylko znajdę trochę czasu i siły to namaluję sobie nowy baner. Możliwe, że całkowicie zmienię koncepcję. Nie podoba mi się to, że na różnych ekranach może on inaczej wyglądać i napisy nie układają się na nim tak, jak należy. Przez co całość nie dość, że źle wygląda, to jeszcze jest nieczytelna. Na pewno jest tak na ekranach telefonów. Więc muszę to poprawić... kiedyś.

    To wszystko na dzisiaj, do zobaczenia w kolejnym wpisie! Pamiętajcie, że jak nie zostawicie żadnego komentarza to nie wiem, czy ktoś w ogóle czyta moje posty i generalnie miło byłoby dostać czasem jakąś informację zwrotną. Ogórku, piszę to głównie z myślą o tobie. 💚

niedziela, 17 kwietnia 2022

Wesołego sezonu na pusie 2022!

 

gif z czterema pomarańczowymi motylami

    Witam wszystkich w kolejnym poście, w którym chcę wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Pusi oraz szczęśliwych świąt wielkanocnych! Życzę wam wszystkim wielu królików dzisiaj i każdego innego dnia!

    Nie jestem w żaden sposób osobą wierzącą, dlatego Wielkanoc dla mnie jest najzwyczajniej częścią kultury i okazją do spotkania się z rodzinką oraz nażarcia się. To są główne powody dla których wróciłam na tydzień do Polski. Prawdę mówiąc, to powrót był mi trochę obojętny. Nie żebym nie tęsknił za rodziną i znajomymi, ale nie żyje mi się źle w Finlandii, więc też nie czułem silnej potrzeby powrotu. Ale miło było wrócić, nawet jeśli podróż trwała pół dnia.

    Wracając miałem szczerą nadzieję, że uda mi się odpocząć. Tydzień przed moim wyjazdem był dosłownie niekończącym się napierdalaniem sitodruków i rzeźby, żeby móc zaliczyć te kursy przed wyjazdem. W niedzielę spędziłam jedenaście godzin na uczelni, żeby móc się ze wszystkim wyrobić. Więc myślę, że to całkiem zrozumiałe, że byłam chodzącym wrakiem człowieka. Dlatego miałam nadzieję, że będąc w domu uda mi się odpocząć. Niestety Pusia uznała, że codzienne budzenie mnie o 5:30 to fantastyczny pomysł. Kocham tego chomika ale błagam, niech ona pozwoli mi spać. Przecież jak już się przyzwyczaję do budzenia się o tej godzinie, to jak wrócę do Finlandii to będę budzić się o 4:30, bo tam strefa czasowa jest o godzinę do przodu. Nie dadzą odpocząć biednemu zwierzęciu (mnie).

brokatowy gif z małym królikiem myjącym swoją stopę. siedzi on w różowych kwiatkach

    Poza tym wyszła śmieszna sytuacja, bo okazało się, że nie jestem w stanie nosić znacznej większości ubrań, które zostały w Polsce. Przyzwyczaiłem się do noszenia znacznie za dużych ubrań i teraz nie mogę wytrzymać w tych pozostałościach. A nawet nie pomyślałem o tym, żeby zabrać ze sobą jakieś bardziej odświętne ubrania, żeby założyć na wielkanocne śniadanie. Upsik. Ale przejebałam wszystkie moje pieniądze w złotówkach z karty na nowe ubrania, więc mam już w czym się gubić na mojej wsiórze.

    Jutro wracam do Finlandii. W sumie to wrócę na półtora miesiąca, co wcale nie jest dużo! Te trzy miesiące minęły mi tak szybko, że o ja pierdolę. Ale tak to już jest, jak spędza się czas z zajebistymi ludźmi, napierdala śmieszne prace oraz od czasu do czasu ma się załamania nerwowe. Mam nadzieję, że uda mi się też dostać na kolejny semestr, ponieważ nie mam najmniejszej ochoty wracać do mnie na polską uczelnię. Naprawdę podoba mi się studiowanie w Finlandii i mieszkanie w garnizonie z innymi erasmusami.

    Pozdrawiam wszystkich cieplutko, mam nadzieję, że milutko wam minęła Wielkanoc jakkolwiek ona by nie wyglądała! Albo jeśli nie świętujecie, to że milutko minął wam dzisiejszy dzień!

gif z dwoma leżącymi, przytulającymi się królikami

niedziela, 3 kwietnia 2022

Conceptual in Painting, czyli pozwólcie im zostać dzikimi zwierzętami

Witam wszystkich entuzjastów zwierząt futrzastych i tych mniej futrzastych! W dzisiejszym poście pokażę wam moje pierwsze prawilne obrazy oraz opowiem jak wyglądały zajęcia z malarstwa w Finlandii.

Od razu mówię, że zajęcia z malarstwa tutaj wyglądają całkowicie inaczej, niż te na mojej polskiej polibudzie. Po pierwsze: to my, studenci, decydowaliśmy o temacie naszych prac. Jedyne czego wymagał od nas profesor, to żeby za naszymi pracami kryła się jakaś idea. Która, swoją drogą, nie musiała być nawet jakaś szczególnie głęboka. Ale mimo wszystko, kurs nazywał się Conceptual in Painting i liczył się najbardziej koncept. No i jego wykonanie, czyli to czy udało się nam osiągnąć określony przez nas cel.

gif ze stojącym wilkiem

W Polsce wykładowcy i wykładowczynie z góry narzucają nam konkretne tematy, rzadko kiedy sami możemy zadecydować o tym, co chcemy robić. Tak jak ostatnimi tematami do prac malarskich była flaga, głębia i intruz. Dodatkowo każą nam wiecznie robić abstrakcję. Serio, na mojej uczelni wszyscy wykładowcy mają jakiś mocny fetysz na abstrakcję. Tak samo było na rzeźbie, zajęciach z projektowania plakatów... Nawet na ubiorze. Chyba profesorowie na mojej uczelni mają tak mocno wyprane mózgi, że ciężko im docenić coś, co nie jest abstrakcją. Zresztą, ciężko jest im w ogóle cokolwiek docenić jeśli odbiega to od ich własnych wyobrażeń na temat "prawdziwej" sztuki.

Tak więc czując nareszcie wolność zadecydowałem, że moja praca musi zawierać moje dwie ulubione nurty w sztuce: futrzaki i kicz. Na szczęście szybko znalazłam temat, który mógłby spełnić mój skromny warunek. Akurat w tamtym czasie było sporo dyskusji na Tumblerze odnośnie udomawiania dzikich zwierząt, co dało mi inspirację do zrobienia serii trzech obrazów na ten temat. Temat oczywiście został zaakceptowany przez profesora, więc zabrałam się do kolejnego etapu po szkicowaniu, jakim było ręczne zrobienie podobrazia.

gif z pandą jedzącą bambusa

Tak, tutaj sami sobie (za darmo) składamy płótna! I jest to całkiem relaksujące zajęcie. Obecnie jestem mocno zaprzyjaźniony z maszyną do przycinania drewna (z której często też korzystam przy pracy nad moją gigantyczną rzeźbą). Naciąganie bawełnianego płótna na ramę też było całkiem przyjemne. Potem tylko to zagruntować i gotowe! Trochę przykre jest to, że w Polsce nie mamy możliwości samodzielnego robienia podobrazi. Tak jak to, że właściwie wszystko malujemy na papierze. Jasne, jak ktoś sobie kupi gotowe płótno, to może na nim malować. Ale to nie to samo, co zrobienie go samodzielnie!

W sumie tych płócien zrobiłem trzy, każdy wielkości kwadratu 40 x 40 cm. Na każdym z nich był portret innego zwierzęcia. W kolejności chronologicznej: szop, lis, opos. Malowanie ich sprawiło mi trochę trudności. Po pierwsze: nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam styczność z malowaniem na płótnie, którego tekstura znacznie różni się od tej papierowej, znacznie gładszej. Kolejnym problemem był realizm, którym raczej się nie zajmuję. Jestem futrzakiem, ja rysuję kreskówkowe zwierzęta! A tym razem ważnym było dla mnie, żeby te zwierzęta wyglądały realistycznie, na jak najbardziej żywe. Kolejnym utrudnieniem był format, który o ile nie był jakiś wielki, to i tak był znacznie większy od typowych rysunków, jakie tworzę. Do tego było ich aż trzy! I mimo, że miałam właściwie miesiąc na namalowanie ich, to szło mi to dosyć mozolnie. Bo bałam się, że po drodze coś spierdolę. Szczególnie przy oposie. Taka rada dla wszystkich, nie malujcie białego futra. Bo jest wkurwiające.

Na szczęście udało mi się nie tylko wyrobić na czas, ale i uzyskać całkiem zadowalające efekty! Poniżej macie zdjęcia obrazów, a następnie szybkie tłumaczenie mojego eseju opisującego cały proces.

zdjęcie przedstawiające trzy obrazy postawione obok siebie na stole. od lewej do prawej jest lis, opos i szop

"Keep them wild" jest serią składającą się z trzech obrazów, przedstawiających trzy różne dzikie zwierzęta oraz to, jak mogą się czuć kiedy ludzie próbują na siłę je udomowić.

Tą serią chciałam zmusić ludzi do zadania sobie pytania, "Czy to na pewno jest dobry pomysł? Czy w porządku jest zabranie zwierzęcia z jego naturalnego środowiska i zmusić do życia wbrew własnym instynktom?" Zależało mi również na zwróceniu uwagi na to, że nie wszystko musi być użyteczne dla człowieka, żeby miało jakąkolwiek wartość. Pragnę, żeby ludzie kochali zwierzęta za to, jakie są, nawet jeśli oznacza to życie z daleka od ludzi.

obraz z portretem szopa z agresywnym wyrazem pyska. ma on na lewym uchu różową kokardkę, na prawym uchu ułożony z koralików napis PET ME oraz na szyi obrożę w czerwoną kratkę. tło jest różowe.

Silny kontrast pomiędzy realistycznymi portretami a dziecinnymi ozdobami symbolizuje starcie się dwóch światów, które nigdy nie miały się ze sobą połączyć. Każdy obraz przedstawia inną możliwą reakcję dzikiego zwierzęcia na zmianę swojego otoczenia: strach, depresję i agresję. Zamknięte w niewielkich pomieszczeniach ludzkich domów, nie mogą odnaleźć się w nowej, wrogiej rzeczywistości przepełnionej obcymi obiektami, dźwiękami oraz zapachami.

Obroże są oczywistym symbolem bycia domowym pupilem. Przyszyte do płótna reprezentują wymuszone udomowienie. Kolaż jest bardzo ważną, integralną częścią całego dzieła, gdyż jeszcze mocniej uwydatnia rozbieżność pomiędzy dwoma różnymi światami.

portret z profilu przedstawiający wyraźnie przestraszonego lisa. ma on na szyi niebieską obrożę a na nad prawym uchem różową kokardkę. pod nim namalowane jest pastolowo niebieskie serduszko z koralikami ułożonymi w napis I LOVE YOU. tło jest różowe

Dodane różowe kokardki, holograficzne taśmy, brokat oraz kolczyki pokazują, w co te zwierzęta zostały zamienione: żywe lalki. Te wszystkie infantylne dekoracje nawiązują do dziecinnego przekonania, że wszystkie zwierzęta istnieją na tym świecie po to, żeby się z nami zaprzyjaźnić. Ale nikt z nas nie jest księżniczką Disney'a, nikt z nas nie żyje w świecie Pokemonów. Musimy uszanować dzikie zwierzęta i pozwolić im żyć tak, jak im natura przykazała.

Moim celem było zwrócenie uwagi na to, że nawet jeśli na pierwszy rzut oka te zwierzęta wyglądają uroczo, to mimo wszystko nie są one zwierzętami domowymi. Tysiące lat zajęło udomowienie psów i kotów. Kilka smakołyków nie wystarczy, żeby udomowić lisa, oposa czy szopa. Wierzę, że udało mi się osiągnąć mój cel. Mam również nadzieję, że te obrazy pozostawią po sobie odcisk w ludzkiej pamięci na tyle duży, że przypomną sobie o nich następnym razem, gdy zobaczą jakiś zabawny filmik z dzikim "pupilkiem".

portret wyglądającego smutno oposa. ma on na szyi łańcuch z różową kokardką. na prawym uchu ma różnego rodzaju kolczyki. obok niego znajduje się różowe serduszko z ułożonym z koralików napisem HUG ME. tło jest pastelowo niebieskie

Co ciekawe, w trakcie pracy usłyszałem wiele razy jakie to urocze są te zwierzątka, które malowałem. Nie potrzebowałem potwierdzenia, że ludzie często nie zauważają, kiedy zwierzęta za pomocą mowy ciała komunikują, że nie są szczęśliwe czy nawet odczuwają ból. Przykłady same rzucały mi się w trakcie pracy, lol.

Po zakończeniu procesu malowania i ozdabiania, oraz napisaniu na szybko eseju i artist statement, jedyne co mi pozostało to przedstawić swoją pracę przed profesorem i resztą studentów na krytyce. I o ile sama krytyka nie była ostra, wręcz przeciwnie, ludzie głównie chwalili sobie nawzajem prace, to była ona w chuj męcząca. Całość trwała dwie i pół godziny z niewielkimi przerwami. Wszyscy na sam koniec byliśmy w wykończeni. Ja to już w ogóle przedstawiłem moje obrazy jako przed ostatnia osoba. Jak ja się cieszę, że mnie występy publiczne stresują, bo miałam taki zastrzyk adrenaliny, że nie zasnęłam przy prezentowaniu mojej pracy. Oczywiście chwilę zajęło mi wystartowanie, bo nie mogłem sobie jakoś w głowie poukładać od czego zacząć. Ale potem poszło już z górki, z dwiema mniejszymi postojami, które podobno nie były zbyt zauważalne. Yay, udało się Timo lać wodę. Po krytyce poszliśmy na lunch a potem z koleżanką leżeliśmy z kilka godzin na kanapach na uczelni.

gif z szopem kradnącym jajko

Tym oto sposobem zaliczyłam pierwszy kurs w Finlandii! Zajęcia z malarstwa podobały mi się tutaj bardziej niż te na mojej polskiej uczelni i prawdę mówiąc nie bardzo mam ochotę wracać na tą moją polibudę... A przenieść się do Finlandii też myślę, że już za późno. Błagam, niech jakimś cudem pozwolą mi przedłużyć umowę Erasmusową.

Pozdrawiam wszystkich cieplutko i pamiętajcie, dzikie zwierzątka podziwiajcie ale z oddali i nie wtrącajcie się w ich życie. Poza tym na świecie jest wielu ludzi, którzy są jak dzikie zwierzęta i nie ufają innym ludziom. Może ich byłoby lepiej udomowić. Tak jak mnie kiedyś trzeba było. Teraz już się aż tak ludzi nie boję i uważam, że też są bardzo ciekawymi zwierzętami i są na swój sposób uroczy.

błyszczący gif z kotkiem i wiewiórką, ich pyszczki są bardzo blisko siebie jakby miały siępocałować. w tle znajdują się kwiatki.
Ten uroczy gif wstawiam z nadzieją, że wszyscy jesteśmy świadomi, że bliższe kontakty między gryzoniami a kotami to jest beznadziejny pomysł...

niedziela, 13 marca 2022

gender is not real... make up ur own gender

    Witam moje ukochane osoby pedalskie (i te niepedalskie) w kolejnym wpisie, tym razem poruszę temat tego jakże niebezpiecznego dla polskich rodzin zjawiska jakim jest DŻENDER. Znana również w polskim języku jako płeć kulturowa czy społeczna.

gif z białym jednorożcem drapiącym się po ramieniu

    Myślę, że mogę z góry założyć, że wszyscy którzy przeczytają ten wpis wiedzą już, że jestem osobą niebinarną. Wiem to od pierwszej klasy gimnazjum, kiedy to w wieku 13 lat zaczęła formować się we mnie dysforia płciowa i zacząłem eksperymentować z płcią. Zaczęłam używać różnych zaimków, próbowałem na różne sposoby konkretniej nazwać moją płeć, eksperymentowałam z ekspresją płciową poprzez rysowanie mojej fursony na różne sposoby, zastanawiałem się, jakim operacjom chciałabym się poddać. Niestety, nie miałem za dużo wsparcia z zewnątrz. Kiedy jedyna osoba, jaką wtedy znałem i która tak samo jak ja w tamtym czasie identyfikowała się jako trans, zrozumiała, że jednak jest cispłciowa, to ja jakoś sam zapomniałem... że jestem trans. Co jest samo w sobie całkiem zabawne.

    I tak przez całe liceum wydawało mi się, że tylko mi się tak wtedy wydawało, że byłem trans. A jakby tego było mało, to przez całe liceum byłem truscum. Konsekwencję tego, jakim jest zinternalizowana transfobia, przeżywam do dzisiaj. Ale nie martwcie się, z każdym dniem czuję się co raz lepiej z tym, kim jestem. Teraz właściwie mnie moje zachowanie w liceum trochę śmieszy. Posłuchajcie tylko tego! Czuję duży dyskomfort powiązany z moją klatką piersiową, głównie związana z tym jak ludzie postrzegają tego typu klaty i z czym je kojarzą. Nie podoba mi się mój głos bo wiem, że ludzie od razu "zgadną" jakiej płci jestem na jego podstawie. Zresztą, to samo z moim imieniem z dowodu. Którego też nienawidzę. Natomiast uwielbiam to, gdy ludzie nie wiedzą jak się do mnie zwracać. Szczególnie kiedy się bardzo mocno z tego powodu stresują i nie są w stanie tego ukryć. A jeszcze bardziej podoba mi się to, kiedy ludzie zwyczajnie pytają mnie o to, jak mają do mnie mówić.

    No ale wiecie, jestem zwykłą osobą cispłciową... Tyle, że tak naprawdę to nie. XDDD

gif z tęczową flagą

    A zrozumiałem to dopiero na początku studiów, kiedy to jedna, wtedy jeszcze nieznajoma mi osoba, napisała mi najdziwniejszą wiadomość, jaką ktokolwiek kiedykolwiek mi napisał. Myślę, że każdy by się dziwnie poczuł dostając wiadomość, w której najpierw ktoś ci pisze, że myślała, że jesteś jakiejś tam płci, a jednak okazało się, że jesteś innej. No tyle, że u mnie dochodzi fakt, że czułam się z tym dziwnie NIEWAŻNE, jako jaką płeć by mnie ona postrzegała. Obecnie ta osoba jest moją przyjaciółką i jeszcze wiele innych dziwnych rzeczy mi powiedziała, a jeszcze więcej dziwactw od niej usłyszę. Pozdrawiam ją bardzo cieplutko.

    Tym sposobem znowu jestem świadomie osobą niebinarną i znowu używam różnych zaimków. Tyle, że tym razem chcę być jeszcze bardziej pod tym względem wkurwiającą osobą. Nie będę płaszczyć się przed innymi żeby im było wygodniej. Problem z używaniem dla mnie kilku rodzajów? Zajebiście, to przestań ze mną rozmawiać. Nie chcesz mówić do mnie używając mojego wybranego, prawdziwego imienia? Fantastycznie, w dupie cie mam. W żaden sposób nie przesadzam ani nie wydziwiam. To nie mój problem, że wychodzę poza twoje ograniczone postrzeganie płci. Nie jestem ani mężczyzną, ani kobietą i nie zamierzam się dostosowywać to jakichś kosmicznych standardów narzucanych przez społeczeństwo. Jeśli to kim jestem jest dla innych wielkim szokiem, to proszę bardzo, będę szokować. Mam dosyć dopasowywania się w nic nie znaczące schematy. Jestem trans niebinarną lesbą. I nie będę udawać kogoś, kim nie jestem. 

    Bo czym jest gender, jeśli nie tylko i wyłącznie wytworem kultury? Nawet płeć biologiczna zdarza się nie być binarna. Są osoby, które na podstawie wyglądu fizycznego już od narodzin nie mogą być przypisane do żadnej z dwóch "podstawowych" płci. A co dopiero kiedy mamy do czynienia z czymś tak abstrakcyjnym, jak tożsamość płciowa. Tego nie da się dotknąć czy zobaczyć, więc jakim sposobem mamy to ograniczyć do tylko i wyłącznie dwóch restrykcyjnych kategorii, które tak właściwie to nie świadczą o niczym? Nie wiem, jak ktoś może być w stanie w pełni identyfikować się z jakąkolwiek płcią. Uwielbiam termin niebinarność bo mimo wszystko nie komunikuje on za wiele. Jest on na tyle ogólny, że nie wiadomo gdzie mnie zaszufladkować. Czy bliżej mi do mężczyzny, czy kobiety, czy jedno i drugie czy może absolutnie żadne z nich? Ja nawet tego nie wiem, a też ani trochę mnie to nie obchodzi! Nie potrzebuję żadnych wymyślnych określeń do opisania siebie. Po prostu jestem Timo i płeć dla mnie ma niewielkie znaczenie.

gif z biegnącym różowym jednorożcem

    Możliwe, że mam dość ambitne plany jak na obywatela Polski, ale chcę poddać się tranzycji medycznej. Wiem, że będzie to trudne, ale chcę spróbować, bo wiem też, że to nie jest niemożliwe. Zresztą, chuj wie jak długo będę jeszcze mieszkać w Polsce i czy jak nie skończę licencjatu, to czy nie będę kontynuować studiów za granicą, może nawet w Finlandii. Marzy mi się operacja klatki piersiowej i branie hormonów. Przy czym nie planuję operacji dołu. Będę dziwolągiem i będę zaburzać percepcję płci, bo to jedyne co mi zostaje, jeśli chcę być sobą. To nie moja wina, że niektórzy są ograniczeni.

    Moi rodzice od niedawna wiedzą, że jestem trans. Wciąż używają mojego martwego imienia oraz tylko i wyłącznie jednego rodzaju. Jedyne co mi pozostało to mieć nadzieję, że w pewnym momencie zrozumieją, jak bardzo tym sposobem mnie ranią. I że ostatecznie kiedyś się im uda przestawić. Bo jak nie, to proszę mi wybaczyć, ale to nie będzie moja wina, jeśli nie będę mieć najmniejszej ochoty z nimi rozmawiać. Jeszcze nie wiedzą o moich planach odnośnie tranzycji medycznej, ale prędzej czy później się dowiedzą. Na razie muszą się przyzwyczaić do myśli, że jestem trans. Zresztą, jestem obecnie za granicą. Dowiedzą się, jak już wrócę do domu.

gif z jednorożcem wykluwającym się z jajka

    Generalnie to co chciałam przekazać wam w tym poście... To nie bójcie się być sobą. Nie bójcie się eksperymentować z płcią. Używajcie jakiegokolwiek zaimka chcecie, używajcie kilku równocześnie. Używajcie imienia i tytułów, które są "przypisane" do płci przeciwnej. Poddajcie się operacjom i terapii hormonalnej jeśli wierzycie, że będziecie się potem czuć lepiej. Nawet jeśli się pomylicie, nawet jeśli potem zmienicie zdanie. Nawet, jeśli jesteście cis i w pełni identyfikujecie się ze swoją płcią z dowodu. Znormalizujmy zabawę ekspresją płciową. Jeżeli mamy pozbyć się cisheteronormatywności, to musimy pozbyć się jej całkowicie.

To wszystko na dzisiaj, życzę wam dużej dozy wsparcia otoczenia i jak najmniej (a najlepiej w ogóle żadnego!) wstydu związanego z tym, kim jesteście. Jeżeli bycie sobą oznacza bycie dziwakiem, to ostatecznie bycie dziwakiem to jedyne, co ma na tym świecie jakieś znaczenie.

gif z kotem przechodzącym przez tęczę

sobota, 5 marca 2022

He was a skater boy she said see you later boy

gif z alolańskim raichu z Pokemon Sun i Moon. pokemon ten zadowolony kręci się w kółko siedząc na własnym ogonie

    Dzień dobry wszystkim, dzisiaj się wam pochwalę moją nową oc, którą stworzyłem dzisiaj rano, czekając aż w końcu uda mi się trafić na jakiś raid na alolańskiego raichu w Pokemon Go. Ostatecznie się nawet go nie doczekałem...

    Jeżeli macie jakąkolwiek wiedzę na temat siódmej generacji Pokemonów to zapewne wiecie, że alolański raichu ma śmieszną umiejętność surfowania na własnym ogonie. Więc tak sobie pomyślałam... A gdyby zamiast deski surfingowej, raichu miałyby deskorolki? I tym sposobem narodziła się moja nowa postać, która jeszcze nie ma imienia, dlatego na chwilę obecną po prostu nazwijmy go Skater Boy. Ale to, czy w ogóle będzie chłopem to się jeszcze okaże.

rysunek ołówkiem na kartce w kratkę. przedstawia on alolańskiego raichu, który nosi czapkę, ma średniej długości włosy z grzywką zakrywającą mu oczy. ma on też na sobie ciemną bluzkę z krótkim rękawem, a pod nią bluzkę z długim rękawem. na stopach ma trampki. jako przedłużenie ogona ma deskorolkę, którą trzyma pod pachą

    Mimo, że nie ma ani imienia, ani ustalonej płci czy zaimków, ma już swoje tragiczne backstory! Kiedyś też miał taki sam ogon jak każde inne alolańskie raichu, ale stracił jego końcówkę w (bliżej nieokreślonym) wypadku. Ciężko było mu się po tym pozbierać, bo to było dla niego jak stracenie ręki czy nogi. Na szczęście, gdy już pogodził się ze swoim losem, wpadł na pomysł zastąpienia końcówki ogona deskorolką. I teraz, tak samo jak inne raichu surfują na swoich ogonach, tak on jeździ na swoim ogonie-deskorolce.

rysunek wykonany ołówkiem na kartce w kratkę. przedstawia on po lewej Skater Boya i Masakratorkę po prawej stronie. Skater Boy ma lekko ździwiony wyraz twarzy ale wydaje się być spokojny w porównaniu do Masakratorki, po której widać znaczną ekscytację. Masakratorka trzyma swoją prawą łapę na ramieniu Skater Boya.

    Skater Boy jest najlepszym przyjacielem Masakratorki (she/it/they), mojej innej pokemonowej oc, która też jest raichu, tyle, że zwykłym! A może i niezwykłym, bo jest shiny! Jeszcze nie wiem, czy Skater Boy będzie częścią jej przyszłego zespołu rockowego, czy tylko będzie ją mocno wspierał w jej marzeniach. Myślę też, że mógłby zostać dużym wsparciem dla Katharsis (they/them*), który nie jest w stanie zaufać nikomu po tym, jak jego właściciel przypadkiem potrącił go ciągnikiem. Kiedyś może zrobię jakiś komiks czy opowiadanie napiszę na temat moich pokemonowych ocek, ale na chwilę obecną nawet nie mam chociaż w połowie konkretnego pomysłu na fabułę.

* - Może być też he/him jeśli w danym języku nie ma oficjalnego neutralnego płciowo zaimka. Tak jak w polskim na przykład.

gif ze szczurem jedzącym kawałek sera

    Poza tym mogę się wam pochwalić, że coś mnie dziwnie wzięło na ugotowanie sobie obiadu. Normalnie od kiedy jestem w Finlandii, to żyję tylko i wyłącznie z lunchów uczelnianych, tostów, zupek chińskich i czasami fast foodów. Ale coś mnie wzięło na ugotowanie sobie spaghetti, bo w sumie mamy jeszcze sporo makaronu, a też dobrze byłoby kiedyś zjeść te sosy z torebek, które przywiozłam ze sobą z Polski. Tak więc mogę sobie dzisiaj pogratulować. Teraz tylko czekam aż uda się nam znaleźć biały ser, bo od jakiegoś czasu mam mega chcicę na pierogi ruskie (albo, jak to teraz na nie mówią polskie restauracje, pierogi ukraińskie).

    To tyle na dzisiaj, pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko!