Witam wszystkich moich cierpliwych czytelników, wybaczcie mi moje rzadkie pisanie nowych postów! Jak pewnie pamiętacie, miałam pojechać na Erasmusa do Finlandii i już od początku stycznia jestem na miejscu! Jest to mój pierwszy wyjazd za granicę oraz pierwszy wyjazd z domu na dłużej niż dwa tygodnie. Czyli przygoda pełna nowości wszelkiego rodzaju, co jest bardzo ekscytujące!
Możecie się zastanawiać, czemu akurat zdecydowałam się na Finlandię. Są dwa główne powody. Po pierwsze uważam, że to bardzo ciekawy kraj, z zabawną kulturą i językiem, którego swoją drogą chcę się nauczyć. Po drugie, moja koleżanka ze studiów też chciała tutaj jechać, a zawsze raźniej jest gubić się w obcym kraju z kimś kogo znasz i z kim można porozumiewać się w ojczystym języku.
Takim oto sposobem przyleciałem samolotem do tego zimnego w chuj kraju. Była to moja pierwsza podróż samolotem! Na początku zestresowałem się, że dostanę w choroby lokomocyjnej, bo miałem z nią problemy przez większość życia. Oczywiście zapomniałem wziąć tabletki na to przed wylotem. Ale na szczęście czułam się w samolocie bardzo dobrze! I lot nie był wcale straszny. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że był całkiem przyjemny. Podobał mi się widok Berlina nocą, to jak wiele różnych punkcików świeciło pod nami, wyglądało to naprawdę ślicznie. Tak jak widok chmur od góry podczas wschodu słońca, wyglądały na bardzo mięciutkie, aż chciało się je dotknąć. Ale najbardziej mi się podobało to, jak podczas lądowania przebijaliśmy się przez chmury, i wszystko za oknem było białe, a kiedy już wylecieliśmy z chmur wszystko wciąż było całe białe. Tylko ciemne drzewa iglaste kontrastowały mocno z całkowicie zaśnieżonym krajobrazem Finlandii. I to był naprawdę cudowny widok i to jedyne, rozmazane zdjęcie jakie mam nie jest w stanie tego pokazać. To trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy.
Następnie trzeba było wprowadzić się do akademika. A tym akademikiem, swoją drogą, jest były budynek militarny. Który był przyszykowany dla nas w jakieś dwa tygodnie. Ale wiecie co? I tak dobrze się w nim mieszka, nie narzekam. Dziury w ścianie zasłoniłam flaga lesbijek i zdjęciami z przyjaciółmi i Pusią. Drzwi do pokoju automatycznie zamykają się na klucz, którego zapominam często zabrać ze sobą. Czasami zamek w drzwiach się zacina i nie można ich zamknąć. Nie mamy nawet tutaj szafy. Materace musieliśmy sobie sami ogarnąć. Kible przeciekają. Instalacje elektryczne mogą w każdej chwili wybuchnąć od przeciążenia. W budynku są jakieś trzy routery i nie wyrabiają z nami wszystkimi.
Podsumowując, warunki są trochę gorsze od tych w moim akademiku w Polsce, czy też od tych jakie były w bursie w liceum, ale serio, nie są katastroficzne. Nie narzekam. Właściwie to mogę nawet tutaj cały dzień spędzić, jeśli nie mam niczego ważnego do roboty a nie mam też zbytniej ochoty szaleć. Jako osoba, która już piąty rok mieszka w tego typu miejscu, nie mam z tym żadnego problemu. Poza tym, nie przyjechałem tutaj siedzieć w akademiku.
Jedyne co mi się tutaj nie podoba... To niektóre zachowania mieszkańców. Są przypadki osób, które zachowują się tak, jakby pierwszy raz mieszkały poza domem i nie rozumiały, że żyje z innymi ludźmi. Albo rozum zostawiły na lotnisku, jakby im się do bagażu nie zmieścił. Kilka osób zajebało wspólne meble i urządzenia i zebrało je do swoich pokojów. Na holu kiedyś było miejsce do odpoczynku, wspólnego spędzania czasu, z kanapą, fotelem i stolikiem. Obecnie stoi tam tylko fotel i czyjaś rama od łóżka. Poza tym skradziono też mikrofalówkę, ekspresy do kawy i tacki do piekarnika. Pomimo wysłanej przez właścicielkę e-mailem groźby wezwania policji, nikt nie zwrócił skradzionych rzeczy. A policja też nie była wezwana. Swoją drogą, z tamtego maila wynikało też, że ktoś z obecnych mieszkańców nasikał na budynek. Taka ciekawostka.
Dodatkowo mamy już kilka potwierdzonych przypadków zarażenia Covidem wśród mieszkańców. Zgadnijcie co się stało chwilę po tym gdy dostaliśmy maila odnośnie tego jak ma wyglądać kwarantanna, żebyśmy się wszyscy nie pozarażali tutaj... Tak, jakieś pół godziny później ludzie zaczęli imprezować. Studenci po raz kolejny udowadniają, jak bardzo są nieodpowiedzialni! Ciekawe tylko w jaki sposób planują przetrwać, kiedy narzucą nam wszystkim tutaj kwarantannę. Bo nikt z nas nie ma tutaj nikogo, kto mógłby nam kupić jedzenie czy załatwić inne potrzebne rzeczy. I nie ma opcji, że te trzy routery nie eksplodują jak tylko wszyscy równocześnie dołączymy na zajęcia online. Przysięgam, że jeśli nas tutaj wszystkich zamkną, to kogoś zabiję.
Ale skończmy temat akademika. Pogoda w Finlandii jest, oczywiście, ekstremalna. Żeby nie zamarznąć chodzę w minimum trzech warstwach ubrań, w tym bluzka termiczna, a do tego oczywiście kurtka. Tylko szalika nie mam ale nie ma problemu, chodzę wszędzie w maseczce. Na dworze nie ma potrzeby ich noszenia, ale tak jest mi w ryj cieplej. Najniższą temperaturą dotychczas było całe -17 stopni. Ale krajobraz był wtedy prześliczny, wszystkie drzewa były mocno oszronione, wszystko było białe! Tyle, że tyle najebało śniegu przez noc, że trzeba było potem przez ten śnieg do kolan przejść, żeby trafić na przystanek autobusowy. Tym sposobem mieliśmy już na dobry początek dnia śniegu w butach, który się nam w nich topił. Dodatkowo zdarzają się co jakiś czas też odwilże, kiedy to ten śnieg się topi i zamarza... Odwilż to coś z czego Finowie się śmieją, że ich kraj próbuje wszystkich zabić. A ja już z trzy razy się wyjebałem na lodzie. W takich momentach człowiek tęskni za temperaturą w chuj poniżej minusa.
Tyle wam teraz się tutaj nawyżalałem odnośnie tutejszej pogody ale nie martwcie się, mimo wszystko podoba mi się tutaj! A praca jako człowiek zgarniający koparką śnieg z dróg brzmi bardzo ciekawie, więc jeśli nie uda mi się żyć z pornografii z futrzakami to mam już plan B.
Finlandia jest idealnym miejscem dla fanów i fanek sportów zimowych, ale że ja nie jestem ich entuzjastą, to więcej wam na ten temat nie mogę powiedzieć, bo się nie interesowałam tym zbytnio. Natomiast polecam przechadzki po zamarźniętych jeziorach, bardzo fajna sprawa. Na pewno chcę też w najbliższej przyszłości pojeździć na łyżwach, dawno tego nie robiłam. W tym mieście nie ma lodowisk takich jak u nas, ładnie zorganizowanych, tutaj po prostu wylewają wodę na kawałek płaskiego terenu, ona zamarza i gotowe, mamy lodowisko! Minusem tego jest brak wypożyczalni łyżew, a że Finlandia jest jednym z najdroższych krajów Unii, to pozostało mi mieć nadzieję na znalezienie łyżew w moim rozmiarze w lumpie.
Podsumowując, bardzo mi się podoba w tym kraju i cieszę się, że zdecydowałam się jechać tutaj na Erasmusa. Nie podam publicznie w jakim mieście jestem, a już tym bardziej na jakiej uczelni obecnie studiuję, ze względów bezpieczeństwa. Może jak już skończę tutaj studiować, ale to nie będzie zbyt szybko. Mogę przedłużyć umowę na trzy semestry, więc jest duże prawdopodobieństwo, że wrócę dopiero na dyplom. Będzie jeszcze więcej postów na temat mojego pobytu w tym śmiesznym kraju, więc się nie martwcie. Postanowiłem podzielić go na pomniejsze części, żeby szybciej wstawiać nowe posty, a też myślę, że gdyby ktoś chciał przeczytać ileś stron tekstu, to sięgnąłby po książkę. Mimo wszystko jest to tylko blog, do tego wciąż powoli się rozwijający!
Zbaczając trochę z tematu Erasmusa, muszę wam ponarzekać, bo okazało się, że zlikwidowali Pinger.pl a była to strona, na której założyłem swój pierwszy w życiu blog! Nie pamiętam ani jak się nazywał, ani o czym tam pisałem ale świadomość, że nigdy już tego bloga nie znajdę jest dla mnie przykra.
Tym akcentem kończę dzisiejszy wpis i pozdrawiam wszystkich cieplutko, trzymajcie się, gdziekolwiek byście nie byli i były!